Château les Carmes Haut-Brion – przyczółek cabernet franc na Lewym Brzegu

Początek roku to z reguły złoty czas dla odmian, którym wieszczy się świetlaną przyszłość. Jednym z etatowych bywalców zestawień trendów i prognoz wzrostu popularności jest cabernet franc. I choć wzrost znaczenia i areału tego szczepu na świecie jest niezaprzeczalny, to wciąż bardziej uchodzi za underdoga niż gracza pierwszego planu. Dość powiedzieć, że wciąż, tak jak przed dekadą, nazywa się go jedną z najbardziej niedocenianych odmian świata.

Są jednak symptomy zmiany, które trudno przeoczyć. O nowym statusie franka wiele mówi fakt, że jedno z najbardziej okrzyczanych i najszybciej znikających w czasie en primeur win Lewego Brzegu jest zrobione w dużej mierze z tej odmiany. W dodatku stoi za nim wielki fan tej odmiany, Guillaume Pouthier, oznaczony w 2023 roku przez Le Figaro tytułem winiarza Francji, dyrektor zarządzający Château les Carmes Haut-Brion, jedynej posiadłości leżącej w granicach miasta Bordeaux.

Zamek liczy sobie ponad 400 lat, ale dopiero w ostatniej dekadzie wszedł przebojem do bordoskiej ekstraklasy. Należy do niego łącznie 29 hektarów winnic i futurystyczna piwnica w kształcie odwróconej łodzi, zaprojektowana przez Philippe’a Starcka. Château les Carmes Haut-Brion wykorzystuje w swoim pierwszym winie więcej cabernet franc niż jakakolwiek inna posiadłość Pessac-Léognan i całego Lewego Brzegu. Na pytania, skąd słabość do tego szczepu, Guillaume odpowiada, że „to odmiana nieprzewidywalna, bardzo trudna do oswojenia i osiągnięcia pełnej dojrzałości”. Brzmi to bardziej jak wyzwanie niż wyznanie miłości, ale dodajmy, że przy precyzyjnej kontroli dojrzałości gron i delikatnej winifikacji cabernet franc potrafi wznieść się na wyżyny finezji, a do tego świetnie zachować kwasowość, co ma niemałe znaczenie w mieście Bordeaux, gdzie temperatury są nieco wyższe niż w innych częściach regionu.

Od kiedy w 2010 Pouthier dołączył do zespołu, w Château les Carmes Haut-Brion nastały nowe porządki, które wprawiły sąsiadów w osłupienie. Nowy enolog postawił na rzadko spotykaną w regionie fermentację pełnych kiści, bardzo delikatną ekstrakcję i częściowe dojrzewanie w amforze. Bardzo szybko pojawiły się zachwyty krytyków, a nowinki winifikacyjne zyskały naśladowców.

Rocznik 2020 był dla mnie jednym z najbardziej fascynujących odkryć zeszłego roku. Składa się w 40% z cabernet franc, resztę stanowią cabernet sauvignon (34%) i merlot (26%). Całość była poddana delikatnej ekstrakcji, nieco ponad połowa fermentowała z szypułkami. 80% dojrzewało w baryłkach z nowego dębu, reszta w dużych beczkach i w amforze. Wino jest rysowane cienką kreską. W aromacie dominują czerwone owoce, którym towarzyszą czarna porzeczka, mięta, tymianek, kwiaty i przyprawy. Precyzja, czystość owocu i głębia zwalają z nóg. Wrażenie robią też delikatna, dojrzała tanina, świetnie wyważona kwasowość i ziołowy finisz. To, co jednak zaskakuje najbardziej, to przede wszystkim pijalność. To nie jest bordeaux, na które czeka się latami, tylko gwiazda potrafiąca świetnie wykorzystać swoje pięć minut. 96 punktów.

Z tego, co wiem, wina nie ma jeszcze w Polsce, ale byłoby dziwne, gdyby wkrótce nie pojawiło się u któregoś z czołowych importerów.

Zdjęcie: Château les Carmes Haut-Brion

Założyciel Kanału 750, dziennikarz winiarski związany przez lata z magazynem Ferment i portalem Winicjatywa. Sędzia polskich i międzynarodowych konkursów winiarskich. Certyfikowany edukator Wines of Portugal oraz Spanish Wine Specialist. Pisze o winie i jego związkach z jedzeniem, kulturą i ekonomią od ponad 10 lat. Właściciel agencji PR Bardzo Kontent, podróżnik, autor reportaży, felietonów i poradników.

Opublikuj komentarz

Używamy plików cookie do personalizowania treści i reklam, udostępniania funkcji mediów społecznościowych i analizowania naszego ruchu. Zbierane dane są anonimowe. Dowiedz się więcej
ZAAKCEPTUJ